poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prolog : Zanim Zrozumiesz

Ona ma siłę
nie wiesz jak wielką.
Będzie spadać długo,
potem wstanie lekko.

{muzyka}
~*~
- Cześć. - mówię cicho z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, pochylam się i całuje go w policzek. Obchodzę stolik dookoła i opieram się łokciami o balustradę balkonu. 
- Cieszę się, że znów cię widzę. - odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy robiąc duży łyk piwa. - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś się ciepło ubierała? - bardziej oznajmia niż pyta. Zdejmuje czarną, skórzaną kurtkę, podchodzi do mnie i delikatnie kładzie ją na moich ramionach. Przygląda mi się. Długo. Zbyt długo. Zaciska szczękę i dotyka mojej brody, powoli odwracając twarz w swoją stronę. - Znów cię uderzył! - warczy, a jego ciało zaczyna rozsadzać wściekłość.
- Nie, to nic takiego. Po prostu... - jąkam się nie mogąc dobrać słów.
- Po prostu nałożyłaś mu za dużo zupy? A może wyprałaś niebieską koszulę, zamiast białej? - syczy przez zęby zaciskając szczękę. - Tym razem mu tego nie daruję. Tyle razy miałaś z nim skończyć, a i tak do niego wracasz. To uzależnienie! Jesteś od niego uzależniona! W końcu zatłucze cię na śmierć. - dodaje dopijając piwo. Stawia puszkę na stolik i rusza w kierunku drzwi.
- Nie! Zaczekaj! - wołam za nim ze łzami w oczach. - Proszę cię, daj mi wytłumaczyć! 
Staje w miejscu, a jego mięśnie są wciąż napięte.
- Przyszedł z pracy bardzo zdenerwowany, chciał się odstresować, a mnie bolała głowa i... - mówię cicho zanosząc się łzami. Chłopak odwraca się i przechyla głowę.
- Zgwałcił cię? - pyta spokojnie. Nie odpowiadam mu, tylko chowam twarz w dłonie. - Czy ten gnój cię zgwałcił?! 
- On chciał tylko... - odpowiadam krztusząc się łzami. Podchodzi do mnie i obejmuje mocno. Czuje jak łzy wsiąkają w materiał jego białej koszulki. - Proszę, nie rób mu nic. - dodaję mocniej wtulając się w jego klatkę piersiową. - Odejdę od niego, ale jeszcze nie teraz... nie umiem. 
- Wiem. - mówi cicho odgarniając moje czarne loki z twarzy i delikatnie całując w czoło.
- Pamiętasz jak byliśmy dziećmi? W wakacje do mnie przyjeżdżałeś, znałeś miasto lepiej ode mnie. - lekko się uśmiecham. - Zawsze stawałeś w mojej ochronie. Byłeś moim rycerzem. Dalej jesteś. - całuję go w policzek i ciągnie w stronę balkonu. 
- Buona sera! - woła w naszym kierunku starszy mężczyzna ciągnący za sobą dwa czarne worki śmieci.
- Buona sera, signore! - mówimy w tym samym czasie. Mężczyzna znika za drzwiami swoje sklepu po cichu nucąc coś pod nosem. 
- A co u ciebie? - pytam w końcu przykładając kubek do ust. Ręce wciąż mi drżą, ale próbuję się uspokoić.
- Boję się. Oboje się z resztą boimy. W przyszłym tygodniu mamy termin. - wzdycha kładąc dłonie na poręczy. 
- Widzisz? W końcu znalazłeś miłość swojego życia. Jesteś szczęśliwy...
- Ty też będziesz. I to już niedługo. - uśmiecha się i znów przytula mnie do siebie. 

Od autorki: Tak... przed Wami prolog mojego ostatniego, samodzielnego opowiadania! Nie wiem czy się cieszyć czy smucić, ale chyba jedno i drugie. Jak widzicie jest ono poświęcone moim dwóm ukochanym piłkarzom - Sergio Ramosowi i Fernando Torresowi. Włożyłam, a raczej włożę w tą historię całe swoje serce, więc mam nadzieję, że to docenicie. Będzie to zwieńczenie całego mojego.. dobytku, kariery? Nie wiem jak to nazwać. Dobrze, nie przedłużając. Z całego serca proszę o komentarze, obserwowanie, czytanie. Pozdrawiam i do napisania, Laurel!